Nie będę pisała o mojej traumie pakowania się, bo o tym pisałam już wiele razy. Nie będę pisała o o wysokim ojcu bliźniaków spotkanym na Plaza Nueva w czasie ostatniego wieczornego spaceru po Granadzie, bo i tak się nie wzruszycie. Nie będę pisała o prześladujacych nas niemcach, bo przystojnym mężczyznom wybacza sie narodowość. Nie napiszę nawet o tym, że znowu zapomniałyśmy o wysłaniu kartek, bo jeszcze się ktoś zdenerwuje.
Wyjeżdżamy jutro z ciasnej Granady, zostawiamy wyślizgane chodniki, fantastyczne śniadania w szpitalnej cafeterii, butelkę parszywego rumu w zamrażalniku i drzewka pomarańczowe. Zostawiamy za sobą miesiąc robienia krejzolskich zdjęć, porannych spacerów do szpitala, polowania na internet i włóczenia się po andaluzji. Miesiąc taki, że przygoda przygoda, każdej chwili szkoda.
Kawałek siebie zostawię w Granadzie już na zawsze. Mogę, bo będę tu wracać. Z małego pagórka, na który wdrapałam się ostatnio, widać było jeszcze więcej gór i wstyd, straszny wstyd, że nie udało się ich zdobyć. Potężne masywy. Podobałoby się wam. Zostawię trochę siebie gdzieś tam w labiryncie wąskich uliczek arabskiej dzielnicy, bo nigdzie gubienie się nie było takie urocze. I kiedyś wrócę, zachwycić się jeszcze raz, kupić wymarzone 6 par butów i przejść Sierra Nevadę.
W Barcelonie podobno już nie pada, pogoda znowu rozpieszcza nas palącym słońcem. Barcelona zaczęła dziś swą fiestę i my prosto w tę fiestę. Początek końca jeszcze nigdy nie zapowiadał się tak dobrze.
Wyjeżdżamy jutro z ciasnej Granady, zostawiamy wyślizgane chodniki, fantastyczne śniadania w szpitalnej cafeterii, butelkę parszywego rumu w zamrażalniku i drzewka pomarańczowe. Zostawiamy za sobą miesiąc robienia krejzolskich zdjęć, porannych spacerów do szpitala, polowania na internet i włóczenia się po andaluzji. Miesiąc taki, że przygoda przygoda, każdej chwili szkoda.
Kawałek siebie zostawię w Granadzie już na zawsze. Mogę, bo będę tu wracać. Z małego pagórka, na który wdrapałam się ostatnio, widać było jeszcze więcej gór i wstyd, straszny wstyd, że nie udało się ich zdobyć. Potężne masywy. Podobałoby się wam. Zostawię trochę siebie gdzieś tam w labiryncie wąskich uliczek arabskiej dzielnicy, bo nigdzie gubienie się nie było takie urocze. I kiedyś wrócę, zachwycić się jeszcze raz, kupić wymarzone 6 par butów i przejść Sierra Nevadę.
W Barcelonie podobno już nie pada, pogoda znowu rozpieszcza nas palącym słońcem. Barcelona zaczęła dziś swą fiestę i my prosto w tę fiestę. Początek końca jeszcze nigdy nie zapowiadał się tak dobrze.